|
|
Wyjazd z Krosna
Nikt go w tym mieście nie zatrzymywał,
ani miłość, ani pieniądze, ani obowiązki,
wróci do Ameryki, do mieszkania z cieknącym kranem,
psującym się autem, meksykańskimi sąsiadami,
sprzedającymi na ulicach w Chicago
muszle z morza Cortesa, jakiś magiczne kamienie,
i kryształy z Gór Czekoladowych, lub Miedzianego Kanionu,
jakieś magiczne zioła z magiczną zawartością,
których używają uzdrowiciele i wróżbici,
zapalone świece przynoszące ulgę cierpiącym na płuca
i kaszel, oraz tym co nie mogą zdobyć się w dzień
a co gorsza i w nocy na miłość do ukochanej,
kameleony przynoszące szczęście tym co mają
wysokie kredyty bankowe,
jakieś paczuszki z magiczna zawartością,
co w nich jest mało kto nie wie,
wielobarwne papugi bardzo inteligentne
mówiące językiem Azteków,
krzyczące co 15 minut
viva Zapata! Wiva! Chiapas, viva revolucion!,
one szczęśliwie zakochanym przepowiadają
przyszłość w języku francuskim,
wróci do Ameryki i pozostawi tę głupią gęś,
którą nazywają w Krośnie sexy lady,
której marzeniem jest strażak dobrze zbudowany
a nie łysy, tłusty intelektualista, z dużym brzuchem,
małymi krzywymi nogami i ostającymi uszami,
przecież przy nim poecie i marzycielu,
nie mogłaby pokazać swojej namiętności,
tego co potrafi dokonać w windzie lub na plaży,
przed poetą musi odgrywać kogoś innego,
wierzącą w tradycyjną rolę kobiet:
wyszywanie, gotowanie, karmienie tylko piersią,
wierzącą, że małżeński stosunek dozwolony
jest tylko wtedy, gdy jego wyłącznym celem
jest spłodzenie potomków,
epi monei paidopoiiai jak mawiał Klemens Aleksandryjski.
|
|
|