Radość i smutek pieśnią spłacimy
Na 60 lecie Parafii Św. Antoniego w Pieszycach Ks.prob. Edwardowi Dzikowi
Dolny Śląsk, Pieszyce 60 lat temu, wyobraźnia rozpalona do czerwoności, dla tych co wyszli z niemieckich obozów śmierci, dla tych co ze zdobytego Berlina wrócili, tych co w bydlęcych wagonach przywieziono z dalekiej Rosji i Wschodniej Polski, dla tych co uszli z płonącej Warszawy, dla tych co ocaleli z Centralnej Polski, ze spalonych wsi i miast.
W czasie wędrówki myśleli o tym co było stare, myśleli o tym co będzie nowe, myśleli o tym co utracili, myśleli o tym co zyskają.
Zniszczono ich siłą ognia i mocą żelaza, dzięki sile ognia i mocy żelaza, los włożył na ich głowy wieniec zwycięstwa, wojna zażądała od nich darów, wojna dała im dary łupów.
Nadszedł czas budowania, wyrywania chwastów, czas siania zbóż, czas wychowywania dzieci, czas leczenia rań, czas mycia rąk i sumień, czas stawiania świec na grobach bliskich, czas ubierania choinek, Bożego Narodzenia.
Nad kominami fabryk włókienniczych, wieżami kościołów, Antoniego i Jakuba, czubkami lip parkowych i kasztanów, wznosiły się modły starego pokolenia lub płacz nowo narodzonych, wesoło powietrze kroiły jaskółki, dojrzewały czereśnie i maliny.
Życie u podnóża Wielkiej Sowy nie było wichrem, ani groźną burzą, powoli się toczyło jak strumień Pieszycki, pojawiła się poezja, przybrała postać mgły, można było ją zobaczyć szczególnie w wilgotne październikowe dni w okolicach Rościszowa na ścierniskach, jak nieobliczalnie biegnie na przełaj przez pola.
I nadszedł czas, gdy trzecie pokolenie tutaj zrodzone, mówiące bez akcentu kresowego, bez kompleksów, przyjęło tę ziemie za swoją, i wydarzyło się to o czym wszyscy myśleli, wolność uśmiechnięta dumnie spacerowała po ulicach sowio górskiego miasteczka.
Kuzynki niesprawiedliwości, dalekie krewne wolności: głód, bieda i bezrobocie śmiało zaczęły zaglądać do okien i oczu wielu, i wybiła godzina, w której młodzi spakowali walizki i wyjechali na Zachód, ten bogaty, przez biednych podziwiany, gloryfikowany.
Ojczyzna emigrantom smakuje jak ambrozja, to nic, że kiedyś była gorzka, emigranci są owocem chaosu, oni też są skarbem narodu, klejnotem rodziny.
Chwalmy pieśnią Pana radośnie, chwalmy Pieszyce całym sercem, pełnym głosem pięknie, bo szczęśliwy ten, co ma swe miejsce na ziemi, Pan nad nim czuwa, jemu niczego nie braknie.
09/18/2006
|