Jesień była
jesień była łaski pełna
i chciało się płakać
i chciało się śmiać
nic kpiąco nie ironicznie
nie do kogoś nic z kogoś
nie z czegoś i wbrew czemuś
nie półgębkiem nie ćwierć gębkicm
sycząc przez zęby ściśnięte
jak zraniona żmija
tylko radośnie na wietrze rozkładając
skrzydlate ramiona
bo jesień była łaski pełna
liście szczebiocąc na drodze usiadały
i powietrze nabrzmiałe od metafor
słaniało się co nieco
siostra brzoza panna serdeczna
górsko niskopienna
już mnie nie witała
a wręcz odwrotnie
w dół się schodziło
w kamienno — ludne miasta
gdzie na przywitanie
broń już gotowała
smutku czarna sotnia
powrót
|