DZIEŃ ZWYCZAJNY NADZWYCZAJNY
Ze snu byle jakiego wstałem ledwo żywy świt miękką łapą obnażał gór niechybne piękno ponad ciemnym lasem sroka zwiastowała była prawie wiosna choć nie całkiem jeszcze mrozu silny jęzor lizał brzegi dolin zanuciłem z cicha na pohybel wiatru północnemu co marszczył suknię wody w stawie nie opodal spiker przez radio odczytywał znudzonym głosem jak zwykle nieprzychylną dla włóczęgów bożych prognozę pogody
nie za bardzo smutny nie za bardzo wesoły nie za bardzo z tym dniem było mi po drodze
|