Dr Alicja Wołowicz
„Gdyby Ameryki nie było trzeba by ją wymyślić albo poszukać jak Atlantydę” – faktograficzno/idealistyczne przedstawienia miasta Chicago w wierszach Adama Lizakowskiego.
A. Skąd idealizm u Adama Lizakowskiego? Wyjaśnienie.
Adam Lizakowski roztacza przed nami swoją wizję „matki murzyńskiego bluesa” – miasta Chicago, które jest pulsem całej Ameryki i pełną reprezentacją życia. Miasto jest potężne, jak morze, zapraszające jak oświetlona gospoda „do której wciąż przybywa coraz więcej chętnych uciech” 1, to zdobyta forteca, w której zwycięża się przelewając pot. Opisy Chicago zwracają uwagę liryzmem, tragizmem i uniwersalizmem. Oddają ducha Ameryki, która jest blaskiem i szaleństwem życia, portem i mielizną, ciągle ponawianą obietnicą. „Nawet jeśli te sny o Ameryce są nieprawdziwe tak jak Ameryka jest dla wielu nierealna, to nic nie szkodzi, warto było zobaczyć kawałek świata” 2, pisze poeta o swoim ubogacajacym doświadczeniu emigracyjnym. Miasto Chicago w/g Adama Lizakowskiego to współczesny mit, w który emigrant wierzy jak w Boga, gdyż: „królową jest wyobraźnia, błaznem – rzeczywistość”.
(„Polska”) CMN2
Spod warstwy legendy życia i wyobrażeń o chicagowskiej rzeczywistości wymykają się jednak niepokojące obrazy braku bezpieczeństwa socjalnego i osobistego, znieczulicy, trudnego klimatu, biedy. Pomimo tego poeta jak prawdziwy emigrant nie traci wiary w osiągnięcie szczęścia na amerykańskiej ziemi: „Chicago jest brudne, szare, niebezpieczne, coraz więcej i więcej bezrobotnych, zło pleni się wszędzie, a ja jestem szczęśliwy. Znalazłem tutaj swój raj, jakże inny od tego wymarzonego”.
(„List Drugi”) LPO
choć zdaje sobie sprawę z dwoistości swojego doświadczenia rzeczywistości: w swoich wierszach jednocześnie promuje amerykański mit i zaprzecza mu. Jego wiersze zawierają superlatywy – reklamę amerykańskiego stylu życia, oraz wcale niemityczne realia – czyli zgrzyt w idyllicznym krajobrazie. Styl Adama Lizakowskiego w jego opisach miasta Chicago przypomina lirykę biblijną, jest populistyczny i optymistyczny, np. wiersz „Raport ze zdobytego miasta” ma bajkowy ton jak reklama kraju mlekiem i miodem płynącego, zachęcająca potencjalnych emigrantów: „szczęśliwi z nadzieją patrzą w przyszłość tego kraju, a przyszłość zielonooka jak oko Stwórcy”.
(„Raport ze zdobytego miasta”) CMN2
We naszej dobie cywilizacji obrazkowej poeta dokonuje wyboru obrazków z Chicago do przedstawienia w wierszu i owo poetyckie rozświetlenie fragmentu rzeczywistości działa wystarczająco na wyobraźnię i nie wymaga komentarza. Poprzez użycie poezji, a nie prozy w przekazaniu przeżyć na emigracji możliwa jest liryczna kondensacja opisu. Przybywający do Chicago zachwycają się widokiem jego mieszkańców, architektury: „Domy są wielkie, fabryki ogromne, ludzie żyją dostatnio, [...] Miasto ma skarby niezliczone, ulice szerokie, energię w ludziach, Muzea, różnorodność chlebów, win, serów i tancerzy”,
(jw)
jak pierwsi osiedleńcy w Ameryce, którzy napawali się widokiem bezkresnej prerii, zanim zabrali się za przeogromne zadanie okiełznania jej, nauczenia się jej dzikich praw i narzucenia jej swej woli poprzez pracę. Podobnie nowo przybyły w wierszu Adama Lizakowskiego patrzy na Chicago przez pryzmat zasłyszanych mitów, euforii przybysza – zdobywcy i entuzjazmu wobec ogromu otwierających się wyzwań i możliwości.
Szukanie pracy we współczesnym mieście jest jak dawne zmagania z siłami natury - próbą złapania płochego ptaka pośród lasu wieżowców: „nawet, gdy pada deszcz, można wśród gałęzi, liści, skrzydeł gazet znaleźć pracę wystarczy dobrze poszukać, popytać a sama w ręce wpadnie jak ptak w sidła. Na poczatek byle jaka, niesłodka, nie pachnąca, może być męcząca”.
(jw)
Krajobraz urbanistyczny rządzi się prawami natury, co nie koresponduje do amerykańskiego mitu i wyobrażeń emigranta: „o śmierci nikt nie myśli, ludzie żyja beztrosko” kontrastuje ostro z: „sprawiedliwość jest przy tych, co maja pieniądze, twarz anioła, mocne pięści, twardy tyłek”. Optymizm i wiara w przyszłość przysłaniają ciemny obraz życia: „i mało kto żyje w strachu przed dniem jutrzejszym nie widać zgnilizny, ale czuć ją, zapach jej unosi się w powietrzu”.
(jw)
Ten dwuwiersz zawiera całą prawdę o Ameryce, która wierzy w szczęśliwe jutro, wobec jasnych i kłujących w oczy przykładów niepowodzeń „dziś”. Uniwersalizm u Adama Lizakowskiego polega na zdolności wchłaniania w siebie tej frustrującej, schizofrenicznej osobowości Ameryki. Ujęcie powyższych skrajności w wierszach zaowocowało jednym z najpełniejszych i najprawdziwszych opisów doświadczenia Ameryki przez człowieka otwartego na to doświadczenie: „on nie został na dobre uczuciowo w litewskich kniejach jak Czesław Miłosz” 3. Jak w Ameryce, tak i w wierszach Adama Lizakowskiego jest rezygnacja i nadzieja równocześnie. To staje się możliwe tylko dzięki głębii obserwacji autora, który na sobie doświadczył wewnętrznej sprzeczności pomiędzy bajkowością i rygoryzmem rzeczywistości, jego miasta Chicago, w której wprawdzie panuje wolność słowa, ale tylko prawo siły liczy w miejskiej dżungli, tu tylko najlepsi mogą wygrać: „można dużo mówić, narzekać na polityków, kląć, przeklinać, chwalić, gloryfikować, ale nikogo to nie obchodzi”. „Wszystko kosztuje” oznacza, że Chicago, miasto w nieustannym wirze „wojennym”, nie dopuszcza najmniejszego błędu. W rozpędzonym mieście nie ma na nic czasu i wszystko ma swoja cenę, szczególnie jakiekolwiek objawy ludzkiej słabości: „Za wszystko płaci się, za swoje błędy, pytania, wahanie się, informację, uprzejmość, głupotę, wiedzę, nerwy, zdrowie”. Nowo przybyły skazany jest na kosztowne błędy przez swoją ignorancję, zanim nauczy się reguł gry. Nawet topografii miasta musi nauczyć się sam: „o drogę lepiej nie pytać, bo każdy drepcze swoją ścieżką i nic nie wie, sprawia wrażenie, że miasto jest mu nieznane”.
Idylliczny ton wiersza w stylu współczesnej legendy kontrastuje z ostrym realizmem niektórych opisów: „Policja niczym pasterskie psy pilnuje stada mieszkańców Drzwi do domów i sklepów zamykane są na siedem zasuw [...] Pieniądz to nie tylko czas ale także przyjemność, Ci, co go posiadają mają dużo przyjemności, np. nieogladanie Tych co pieniędzy nie mają”.
Drobiazgowy, pozornie lekki ton opisuje różnice między bogatymi i biednymi: „bogaci mają chleb z prawdziwego zboża, wodę z górskich źródeł, owoce i warzywa naturalnie wychodowane”, „[biedni] mają to, na co zasługują, to na co sami zapracowali marzenia, że jutro będzie lepiej tym żyją i są szczęśliwi, oni będą pić wodę prosto z rur miejskich, jeść chleb chemiczny...” Pod fasadą potoczystego języka kryje się nieprzyjemna prawda: propaganda sukcesu wmawia biednym, że to lenistwo, brak wykształcenia spycha ich na margines, „do małych, ciasnych, dusznych piwnicznych izb”. Tymczasem przegrali oni w świecie prawa dżungli, które faworyzuje silniejszego: „ci, co upadną, zasłabną, nie zdążą, sami są sobie winni nawet nie wołają o pomoc...”
(jw)
To bolesne i ostre obnażenie najciemniejszych stron Ameryki. Poeta jako osoba wpasowana w amerykańską rzeczywistość nie dostrzega rażącego kontrastu pomiędzy swoją wiarą i optymizmem, a konkretnymi przykładami ludzkiego nieszczęścia.
Adam Lizakowski pozwala światu swobodnie przepływać przez swą poetycką świadomość, nasiąka nim jak gąbka. Dla czytelnika ma gotowe, tętniące życiem i prawdą obrazy. Natomiast nie analizuje swojego do tego świata stosunku jako poety – romantycznego strażnika ogólnoludzkich wartości takich jak piękno i dobro - nie nawołuje do przełomu i nie wstrząsa sumieniami. Poeta to wiktoriański „everyman”, „ultimus inter pares” („ostatni wśród równych”) i jako taki staje się najlepszym przekaźnikiem prawdy o Chicago, USA, życiu na emigracji. Nie jest ponad tłumem, ale jest częścią tego tłumu i jego własna świadomość ma prawo głosu w jego wierszach na tych samych zasadach, co opisywane sytuacje i ludzie: bez wartościowania, przeintelektualizowania, a za to z dokładnością i uwagą. Doskonałym przykładem jest omówiony właśnie wiersz „Raport z oblężonego miasta”, w którym poetyckie „ja” Lizakowskiego mówi tak, jak czuje. To pozwala czytelnikowi na rzadki wgląd w psychikę emigranta na przykładzie samego poety. A zamieszkują ją amerykańskie baśnie o sukcesie, znajomość dna ludzkiej egzystencji i okrutnych, nieubłaganych praw życia w Chicago. Tak trzeba czytać poezję Adama Lizakowskiego, jako zapis świadomości wrażliwej jednostki rzuconej na ocean emigracji. Ta poezja ma żywot niezależny od swego twórcy – który pozwala jej wyrazić wszystko, czym sam żyje i czego doświadcza: „Poezja domaga się, aby oddać jej wszystko, łącznie z życiem”,
(„List czternasty”) LOP
jako jeden z rzeszy bezimiennych mieszkańców Chicago, a nie jako indywidualista, piewca sobie tylko znanych wartości.
B. Chicago – sny i rzeczywistość.
C. Przypisy, żródła cytatów i objaśnienia użytych skrutów. |