11. Kryterium Kamionki Nieco innym spojrzeniem
- relacja z prawego fotela
Niedzielny ciepły poranek i nieco pachnące jeszcze snem Kamionki. 24 dzień czerwca. Słońce unosi się nad lasem, słychać szum potoku. Górską ciszę z dala zakłóca odgłos pracy silnika. Jeden, drugi, trzeci… kolejny. Powoli zapełnia się parking przy Czarnym Rycerzu. To znak, że czas na kolejną – 11-tą edycję Górskiego Konkursu Samochodowego Kryterium Kamionki.
Od rana miałem nieco podwyższone ciśnienie, a to za sprawą tego, że tym razem nie uczestniczyłem w Kryterium jako kibic, ani nie jako kierowca, a pilot. I to w dodatku pilot Piotrka Malczewskiego, który na ostatnim rajdzie – notabene 10-tej edycji Kryterium, leżał w rowie, a jeszcze wcześniej, w przedostatnim starcie, sprawdzał wytrzymałość swojego cinquecento kładąc go
|
|
|
fot.: M. Niechwiadowicz
|
|
|
|
|
na dach na KJSie w Bielawie. Byłem pełen optymizmu i wiary, że nieobecności Piotrka na mecie w jakimkolwiek rajdzie nie należy traktować jako prawidłowość. Dodatkowych emocji dodawał nam fakt, że w tej samej klasie ścigała się z nami załoga z Pieszyc – bracia Marcin i Bartek Zin. Zgłoszenie udziału w imprezie, skrupulatne badanie techniczne przez sędziego i kilka słów „na pożegnanie” od Andrzeja Dobosza – jak niektórzy żartobliwie nazywają cieszącego się olbrzymim szacunkiem i sympatią siwego pana – głównego kierownika zamieszania. Nakleiliśmy numery startowe i czekaliśmy na sygnał do podjazdu zapoznawczego.10:30 – jedziemy. Na sam szczyt, wszyscy w kolumnie za pilotem, grzecznie pod górę. I na dół – prawie jak na karuzeli. Na dole jak zawsze ścisk, ale panująca koleżeńska i iście rajdowa atmosfera potrafi wynagrodzić najgorsze cierpienia. Chwila oczekiwania. Do linii startu podjeżdża Adrian Wronkowski w nissanie sunny. Chwila oczekiwania – odjechał. Adrenalina daje coraz bardziej znać o sobie. Wystartował nr 10 – Teodor Stolarek chyba w najmocniejszym aucie spośród klasy III. Usiedliśmy już w rajdówce. Zapieliśmy pasy, kask założony na głowę, mocno zapięty. Wystartował nr 15. Czas na nas. Podjeżdżamy do linii startu, podałem kartę drogową. Zostało 30 sekund. Zamknąłem drzwi, zaciągnąłem z całej siły pasy. 10 sekund… - Swoim tempem – powiedziałem do kierowcy. 5 sekund… Ręka sekundanta ląduje na szybie. 4…, 3…, 2…, 1… START! Ruszamy pod górę. - 50 L2│50 P3-│KRÓTKA L2 CIASNY NIE WYPUSZCZAJ → P3 WYPUŚĆ – dyktuję go i wyraźnie. Jedziemy szybko, ale bez zbędnego ryzyka. Wiem, że Piotrek musi się przełamać. Na górze odnotowaliśmy piąty czas w klasie - 4:39,7. Nie jest źle, ale wiemy, że można szybciej. Z niecierpliwością czekaliśmy na naszych znajomych braci. W pierwszym podjeździe byli szybsi o 5,3 sekundy. Na górę wjechali pozostali zawodnicy i wszyscy zjechaliśmy na dół. Czas na podjazd numer 2. - Chyba się trochę przełamałem. Tego mi było trzeba – śmieje się Piotrek. - Zobaczymy, jak będzie teraz. Gdy pan Andrzej dał nam znak do „drugiej wspinaczki” od samego początku poczułem szybszą jazdę Piotrka. Pomyślałem, że będzie już dobrze. I było… do lewego ostrego zakrętu wyprowadzającego nas na tak zwaną „ruską prostą”, na której przód naszego cimquecento zaczął nieco uciekać w stronę, gdzie powinna stać bariera ochronna. Od tego momentu mój „szofer” trochę odpuszczał, ale na mecie i tak zanotowaliśmy czas 4:33,2 – 6,5 sekundy szybciej niż za pierwszym razem. Na metę stop wjechał biały citroen AX braci Zin. Ich czas to 4:34,8. Tym razem to my byliśmy szybsi. - Kryterium Kamionki jest totalnie odjazdowe! Szkoda tylko że tego typu imprezy odbywają się u nas na rejonie tak rzadko, by nie powiedzieć sporadycznie, a możliwości są naprawdę duże – cieszył się na mecie drugiego podjazdu Marcin Zin. Zjechaliśmy z przełęczy. Czas na finałowy podjazd. 5…, 4… - słychać było rosnące obroty silnika, 3…, 2…, 1… START! Jedziemy. Ostro pod górę. Niektóre zakręty powtarzam, aby mieć pewność, że jasno dotarły do kierowcy. Jego twarz wyraźnie pokazywała skupienie. Zbliżając się do mety lotnej miałem wrażenie, że będzie to nasz najszybszy podjazd. Nie myliłem się – 4:30,1.Blokada Piotrka zniknęła na dobre. Wreszcie jest na mecie zawodów. - Po dwóch średnio udanych startach w końcu zamarzyła mi się meta i to marzenie udało się zrealizować. Wynik mógł być zdecydowanie lepszy, ale zupełny brak treningu i pewne spowalniacze w psychice pozostałe po ostatnich moich wyczynach dały o sobie znać szczególnie w pierwszym podjeździe. Drugi i trzeci podjazd w dużej mierze dzięki ponagleniom pilota były na lepszym poziomie - podsumowywał na gorąca Piotrek Malczewski. Na metę wjechali także pieszyczanie. Oni także osiągnęli swój najlepszy czas podjazdu – 4;29,8 plasując się po trzech podjazdach na trzecim miejscu w klasie II. Zawodnicy zaledwie o 3,3 sekundy wyprzedzili Bartosza i Piotrka Boreckich oraz nas o 4 sekundy. – Rywalizacja była naprawdę mocna i zacięta do końca. Cieszymy się z doskonałego dla nas miejsca, bo założenia na tą edycję mieliśmy zupełnie inne – informował kierowca białego citroena AX. - Niestety do podium zabrakło kilku sekund. Ale nie ma się co zamartwiać - blokada psychiczna zdjęta, a we wrześniu czeka nas kolejna edycja Kryterium – cieszył się na zakończenie Piotrek Malczewski.
s. szel
Zobacz poprzednie edycje Kryterium: |
|
|
|