Wywiad z Marianem Janeczkiem - armwrestlerem
Marian Janeczek ma 41 lat. W Pieszycach mieszka od dzieciństwa. Do 18 roku wychowywała go babcia, później przeprowadził się do Pieszyc, gdzie mieszka do dnia dzisiejszego. Sportem zajmuje się od 11 roku życia. Uwielbia kolarstwo, które uprawia systematycznie. Jego największą pasją jednak jest armwrestling, który stał się częścią jego życia i którym zajął się profesjonalnie.
Skąd pomysł na trenowanie właśnie tego sportu?
Siłowanie na rękę było moim zainteresowaniem praktycznie na wszystkich imprezach typu dyskoteki, dożynki itp. Wcześniej w szkole był też okres ćwiczenia boksu i ciężarów. Poza tym uwielbiam kolarstwo, które systematycznie uprawiam. Dzięki amatorskiemu doświadczeniu i wytrenowaniu rąk miałem okazję wystąpić ponad 2 lata temu w profesjonalnym turnieju siłowania na rękę. Stało się to po namowach mojego kolegi, który dowiedział się o tym turnieju i podsunął mi myśl o udziale w nim. Wypadłem dość dobrze i dostałem propozycję trenowania w trzech różnych klubach. Najbardziej przekonała mnie propozycja trenera klubu Black Scorpion Przyłęk, w którym trenuje do dziś.

Ile lat już Pan trenuje i jak długo dochodził Pan do takiego poziomu?
Amatorskie siłowanie na zwykłym stole nie ma odbicia w porównaniu do siłowania na stole profesjonalnym, gdyż są tam już pewne reguły. Do tego dochodzą odpowiednie kąty i rotacja ciała, która jak się okazuje bardzo dużo pomaga. Technika w tym sporcie to ponad 70% sukcesu. Siła owszem ma znaczenie, ale technika jest przykładem, że gabaryty i wielkość przeciwnika nie mają aż tak dużego znaczenia jak w innych sportach siłowych. Siła tak naprawdę tkwi w nas samych. Jednak wytrenowanie tej siły nie jest kwestią miesiąca czy dwóch, tylko są to lata treningu. W moim przypadku jest to już 30 lat trenowania na siłowni, więc gdy zacząłem trenować ta siła już była, tylko musiałem ją skierować w odpowiednią stronę, by móc uzyskać oczekiwany rezultat. Dzięki temu, że tej mocy posiadałem naprawdę dużą ilość, trenerowi wystarczyło pół roku, by były wyniki już na arenie Polski. Osiągi jakie w przedziale dwóch lat udało mi się uzyskać to brązowy medal na Pucharze Polski, czwarte i piąte miejsce na Mistrzostwach Polski, drugie miejsce na Mistrzostwach Polski Południowej i drugie na Mistrzostwach Dolnego Śląska. Biorę udział we wszystkich turniejach, które mamy w rejonie oraz na terenie Polski. W tym roku dodatkowym turniejem były także Mistrzostwa Europy, które są spełnieniem moich marzeń, a także sukcesem zarówno moim jak i klubu. Z tego miejsca chciałem podziękować mojemu klubowi UKS Black Scorpion Przyłęk, a w szczególności trenerowi - Adrianowi Ferencowi za pracę jaką wkłada w moje przygotowanie oraz żonie i dziecku, bo muszą znosić moją nieobecność i razem ze mną przechodzą przez te wszystkie trudy i zawsze mnie wspierają.

Reprezentacja Polski podczas XII Mistrzostw Europy
Jak wygląda trening armwrestlera?
Trening polega przede wszystkim na ćwiczeniu na odpowiednich przyrządach. Do tego trzeba się wspomagać odżywkami i suplementami, które musimy systematycznie spożywać, żeby dostarczyć organizmowi odpowiednich składników. Oczywiście odpowiednie odżywianie się i dieta, która jest bardziej nastawiona pod względem białka, węglowodanów i mięsa, które daje tej tzw. męskiej siły. Dieta taka sprawia, że kości i stawy są niczym beton. Podstawą jest przede wszystkim trening rąk, uchwytów, przedramienia i barków. Przy stole możemy też dopomóc się nogą. Wtedy nasze ciało od pasa w górę jest skręcone, a reszta jest usztywniona, co daje nam odpowiednią rotację i możliwość kontrowania. W większości technik jest to z reguły pomocne, dlatego ta rotacja ciała jest dość istotna. Ja trenuje co drugi dzień. W klubach odbywa się to podobnie, także są to 3 treningi w tygodniu. Co do godzin, to zależy to od zapotrzebowania indywidualnego. Ja trenuje godzinę dziennie. W klubie odbywa się to w granicach dwóch, trzech godzin, ponieważ trenują tam osoby, które nie są uzależnione od pracy. Natomiast wracając z pracy po 14 godzinach poza domem ciężko jest znaleźć czas i chęci do treningu. Trzeba mieć ogromne zamiłowanie do tego sportu żeby dać się jeszcze namówić chociaż na godzinę treningu. Ja nie muszę się namawiać, bo to wypływa ode mnie samego. Jest to moja pasja.
Czy w tym sporcie często zdarzają się kontuzję?
Były takie chwile, a zwłaszcza na początku przez pierwsze pół roku. To była walka z własnym bólem oraz umiejętność trenowania i obcowania z nim. Przez ten okres było bardzo ciężko. Były chwile, gdzie po treningach nie potrafiłem utrzymać szklanki z herbatą w ręce. Mało, że była tzw. „pompa na ręce”, to jeszcze pozrywane przyczepy, a niestety goją się one najdłużej. Są oczywiście różne preparaty i odżywki, które pomagają w leczeniu tych stawów, lecz to też wymaga czasu. Natomiast kontuzje można nabywać wraz z każdym turniejem, ponieważ na treningach podchodzimy do tego na 80% i te możliwości wytrzymałościowe nie są maksymalne. Na turniejach zaś musimy dawać z siebie 120%. Tam liczy się szybkość, spryt i to, że chcemy wygrać. Zapominamy o granicy rozsądku przekraczając barierę bezpieczeństwa i tego zdrowego siłowania. Tam po prostu lecimy na maksa, by tylko był sukces. Dlatego te kontuzje tak często się zdarzają. Sam nawet widziałem na Mistrzostwach Polski jak doszło do złamania ręki w trakcie siłowania.

XII Mistrzostwa Polski w Armwrestlingu - Grudziądz 24-25 marca 2012 r.
Jak Pan radzi sobie ze stresem podczas turniejów?
Stres jest zawsze. Jednak w głównej mierze zależy to od zawodnika. Ja jestem osobą raczej emocjonalną i podchodzę do wszystkiego z lekkim stresem. Myślę, że jest to spowodowane ambicją. Nie lubię przegrywać, chyba jak każdy. Staram się zawsze dawać z siebie 120% żeby nie mieć później do siebie samego pretensji i żalu. Dlatego jeśli widzę, że na treningach idzie wszystko zgodnie z planem to wiem, że na turnieju też pójdzie wszystko dobrze. Jednakże w tym sporcie dodatkowo liczy się doświadczenie, którego nabiera się wraz z upływem każdego roku, więc na początku jest trudno. Ja już po pierwszych trzech miesiącach treningów w klubie pojechałem na turniej. Był to Puchar Polski. Oczywiście przeżyłem szok, ponieważ spotkałem się już w mojej pierwszej walce z najlepszym zawodnikiem z Polski. Jak to na moje szczęście przystało zawsze muszę trafić na jakąś „kosę”. Może to i dobrze, bo człowiek ma wtedy zetknięcie z rzeczywistością. Wystarczyły mu dwie sekundy, a ja nawet nie zdążyłem zareagować, chociaż czułem się mocny. Po takich sytuacjach poprzeczka automatycznie podnosi się do góry i rzuca światło na to, czego tak naprawdę ten sport wymaga.

W czym tkwi tajemnica dobrego siłacza?
Na pewno jest to technika odpowiedniego ustawienia się względem przeciwnika. Choć są reguły, które są nie do złamania. Ustawienie ciała przy stole wzdłuż jego linii oraz technika ustawienia rąk, gdzie mamy 50 technik siłowania na rękę. Dla normalnego śmiertelnika trudno jest może w to uwierzyć. Najczęściej jednak używa się trzech technik. Są to: technika w hak, technika w trica i technika górą przez palce. Tych trzech najpowszechniejszych używa się praktycznie na wszystkich turniejach i zawodach łącznie z międzynarodowymi. Najczęściej moc tkwi w palcach i w uchwycie. Ponadto dobre ustawienie przedramienia, odpowiednia koordynacja barków i ustawienie ciała. Łącząc to wszystko i dodając do tego szybkość mamy już połowę sukcesu. Naturalną rzeczą jest także systematyczność treningów. Codzienny trening na zwykłej siłowni polega na prostych ćwiczeniach siłowania i mocowania się ze sztangą w pozycjach prostych. Tu natomiast musimy trenować wszystkie tzw. siły boczne. Na co dzień się tego nie trenuje i nie używa się nawet w codziennych naszych zajęciach. Dlatego siłowania i treningi w klubach przy odpowiednich maszynach i przyrządach właśnie to doskonalą i pomagają w nabieraniu w tych partiach mięśni mocy i siły.

XII Puchar Polski w Armwrestlingu - Tczew 17-18 grudnia 2011 r.
Armwrestling nie jest zbyt popularnym sportem. Jak Pan sądzi czy ten sport rozwija się czy raczej stoi w miejscu?
Jest to bardzo widowiskowy sport. Tak naprawdę większość ludzi gdy słyszy nazwę Armwrestling nie ma pojęcia, co to jest. Najczęściej mówi się siłowanie na rękę i to dociera do wszystkich osób. Armwrestling pochodzi ze Stanów Zjednoczonych. Wziął się od zwykłych kierowców jeżdżących dużymi ciężarówkami, którzy na parkingowych hotelach przy głównych drogach spotykali się wspólnie, robili tzw. ściepę na nagrodę i siłowali się na rękę. Później przeniosło się to do Europy. W Polsce sport ten jeszcze nie jest tak bardzo medialny i rozpowszechniony, aczkolwiek fajnie rozwija się na obecną chwilę. Niestety jest to drogi sport. Nie jest na tyle dotowany i sponsorowany, więc trzeba pokrywać koszty z własnej kieszeni. Natomiast samo przygotowanie jest to bardzo duży wkład czasu i treningów.
XXII Mistrzostwa Europy w Armwrestlingu - Gdańsk 13-20 maja 2012 r.
Co myśli Pan o organizacji zawodów prawdziwej siły na wzór tych, które odbyły się podczas tegorocznych Dni Pieszyc?
Myślę, że na pewno ma to sens, ponieważ jest duża część młodzieży, która nie potrafi jeszcze określić swojego sportu, w którym chce się rozwijać. Ja również kiedyś mając te 12 lat nie potrafiłem określić, co chcę trenować. Dlatego zacząłem od zwykłego trenowania na siłowni, a charakter sportu, który sobie z czasem obieramy przychodzi z wiekiem. Na przykładzie klubu, w którym trenuję mogę pochwalić się najlepszymi juniorami w Polsce. Na różnych turniejach zdobywają same złote medale. Są to chłopcy w wieku od 13 do 15 lat i powiem szczerze, że zazdroszczę im tego, bo ja nie miałem takich warunków, gdy byłem w ich wieku. Dziś myślę, że gdyby była większa ilość klubów, większe zaangażowanie w organizowaniu takich imprez, to młodzież na pewno miałaby dużo większe możliwości rozwijania się. Wiadomo, że jeżeli młodzież nie ma zainteresowań, to zaczyna zajmować się innymi sprawami, a wiemy, że najczęściej jest to alkohol czy jeszcze gorsze rzeczy. Na pewno miałoby to wpływ na nich, a tym bardziej, że dla chłopców jest to typowo męski sport.
Dziękuję za rozmowę. Dawid Cech
|