C. EMIGRANT A PRACA
Adam Lizakowski opisuje pracę emigranta w polskim Chicago jak nikt dotąd. Zwykle prozatorski w swoich wierszach, tutaj potrafi wykrzesać odrobinę poezji z jak najbardziej niepoetyckiego ludzkiego trudu. Praca jest nie tylko heroicznym wysiłkiem ciała i umysłu, ale także “raison d’etre” emigranta, drogą do adaptacji w Ameryce: “To był cud Ameryki [...] Zawijali rękawy, zjadali własne serca Tacy mocni byli, Zmieniały się myśli, patrzenie na świat Ale najlepiej u obcych im się żyło”.
(“Zmienił się język”) CMN2
Wiersz “Czterech” to hołd złożony rzeszom sprzątającym nocą biurowce wielkich korporacji w Chicago. Autor podkreśla ich odwagę: “nie boją się wilka zbrodni”, oraz wytrwałość: “ich bój jest siedmiodniowy”, tzn. nie mają ani jednego dnia wolnego od pracy. Źródłem szczęścia są dla nich odpady cywilizowanego społeczeństwa, bo oznaczają one pewność zatrudnienia. Wiersz nie staje się przygnębiający dzięki uwzględnieniu perspektywy sprzątaczy, którzy traktują brud jak kopalnię złota: “warstwa srebrnego kurzu na dwa palce”, “wspaniałe śmieci”, “kadzidło smrodu” 19.
Symbol brudu i niedbałości – kurz – przechodzi najbardziej nieoczekiwaną metamorfozę, stając się wyrafinowanym kochankiem, który karmi i rani – “ulubieniec kobiecych dłoni/nieczuły kochanek/wyciska łzy”. Kurz zapewnia sprzątającym kobietom byt, jest więc życiodajny. Pracownice mają intymną relację ze swoją pracą, pożądają jej i dla niej stają się piękne: “a one takie piękne z drżącymi ustami/proszą o więcej pracy” 20, tylko ich drżenie nie jest spowodowane miłosnym podnieceniem, ale zmęczeniem. Kurz jest metafizyczny: “rodzi się pomiędzy słońcem a ziemią”, “posiada moc spoza światów”, ma “połysk złota”. Pokrywa wszystko, stwarzając nieustanne zapotrzebowanie na sprzątaczy, dla których jest przysłowiową manną z nieba. Jest wszechobecny jak Bóg i dzięki temu posiada pełną wiedzę o miejscach i ludziach, jak “agent obcego mocarstwa/lub urzędnik podatkowy” 21.
Nie każdy wiersz przedstawia taką doskonałą, baśniową symbiozę pomiędzy ludzkim pragnieniem, a wykonywaną pracą., np. gdy kobiety – emigrantki godzą się pozostawić swoje role jako żony i matki, aby spełniać analogiczne role w cudzych domach, za pieniądze (“Krzątające się przy garnkach/Cudzych kuchni/Kłócące się o każdy cent” 22). Jest to trudne życie, które “uderza otwartą ręką prosto w pysk” 23. To wyrwanie z toku własnego życia i szczęścia osobistego jest bolesną ceną za tzw. chicagowski “sukces”. Tak samo brutalna jest rozłąka między dziewczyną pilnującą dzieci i mieszkającą w domu bogatych Hindusów a jej mężem. Nie osłabia jej bólu komfort i bogactwo w dzielnicy pracodawców: “równo strzyżone trawniki/ żywopłoty wypielęgnowane” 24.
D. MARZENIA |