Zwi膮zek Kombatant贸w Rzeczpospolitej Polskiej i By艂ych Wi臋藕ni贸w Politycznych ko艂o w Pieszycach go艣ci艂 Dru偶yn臋 Harcersk膮 鈥濱skra鈥 wraz z pani膮 podharcmistrz Edyt膮 Kargul.Miejscem spotkania by艂o Muzeum Kamionki, gdzie m艂odzie偶 zapozna艂a si臋 z przedmiotami codziennego u偶ytku jakich u偶ywali ich pradziadkowie, oraz z legend膮 zwi膮zan膮 z budynkiem muzeum, kt贸ry na przestrzeni stuleci pe艂ni艂 kilka funkcji. Dzi臋ki dotacji uzyskanej od pani burmistrz Doroty Koniecznej Enozel mogli艣my ugo艣ci膰 harcerzy pocz臋stunkiem z grilla, a oni odwdzi臋czyli si臋 piosenkami harcerskimi 艣piewanymi przy d藕wi臋kach gitary.
Diabe艂 w muzeum
Dzia艂o si臋 to bardzo, bardzo dawno temu, kiedy po ziemi chodzili jeszcze pomi臋dzy lud藕mi mieszka艅cy nieba i piek艂a. Niebia艅skich postaci w Kamionkach jako艣 nie by艂o wida膰, natomiast na trakcie biegn膮cym wzd艂u偶 g贸rskiego potoku nieraz spotka膰 mo偶na by艂o jegomo艣cia ubranego w czarny tu偶urek, kt贸remu z ciasnych portek wystawa艂 kr贸tki ow艂osiony ogonek podobny do tego, jaki mia艂 pies so艂tysa. Zakr臋cony do g贸ry i obro艣ni臋ty sztywn膮 rudaw膮 szczecin膮. Na nogach, zamiast sk贸rzni zrobionych z wygarbowanej wo艂owej sk贸ry czy te偶 zwyk艂ych posto艂贸w z lipowego 艂yka , mia艂 ko艅skie kopyta, a z czo艂a wyrasta艂y mu dwa ma艂e czarne ro偶ki. Jego podstawowym zaj臋ciem by艂o dokuczanie mieszka艅com Kamionek. Ludzie bali si臋 go i unikali jak mogli ale on nie pozostawia艂 nikogo w spokoju. A to przep臋dzi艂 krowy z pastwiska i rozproszy艂 je po g贸rach tak, 偶e przez tydzie艅 nie mo偶na ich by艂o zebra膰 do stada. A to hukn膮艂 z za w臋g艂a chaty na dziewczyn臋 nios膮c膮 w ceberku wod臋 z potoku a偶 ta przewr贸ci艂a si臋 ze strachu i obla艂a. A to nasika艂 do tego偶 potoku i ludzie nie mieli co pi膰 a wszystkie ryby wynios艂y si臋 na kilka dni uciekaj膮c od odoru piekielnej siarki. Po ka偶dym takim wybryku cieszy艂 si臋 i skaka艂 z rado艣ci czuj膮c si臋 pewnym, 偶e nikt nie jest w stanie nic mu zrobi膰, bo go swoj膮 moc膮 diabelsk膮 pokona. Na pocz膮tku wioski, przy wje藕dzie od strony Piotrowego Lasu sta艂 drewniany m艂yn. Jego 偶arna nap臋dzane by艂y wielkim ko艂em m艂y艅skim, kt贸re porusza艂 p艂yn膮cy od strony g贸r potok. Kiedy艣 diabe艂 wpad艂 na i艣cie szata艅ski pomys艂. Dosypa艂 czarciej sadzy do m膮ki, kt贸r膮 mieli艂 stary m艂ynarz Hans. Chleb upieczony z tej m膮ki by艂 czarny zalatywa艂 smo艂膮 i siark膮. Ma艂o kto zdecydowa艂 si臋 by go spr贸bowa膰. Ludzie byli zmartwieni a stary m艂ynarz w艣ciek艂y. Jego reputacja jako dobrego fachowca bardzo mocno ucierpia艂a. Postanowi艂 si臋 zem艣ci膰, przegna膰 diab艂a na cztery wiatry albo przynajmniej oduczy膰 go tych chuliga艅skich wybryk贸w. Mia艂 on na podw贸rku niewielki, ale bardzo solidny loch wybudowany z kamienia, kt贸ry zamyka艂 na zwyk艂e drewniane drzwi. Uda艂 si臋 do wiejskiego kowala i kaza艂 mu wyku膰 z grubego 偶elaza nowe drzwi takie szczelne, aby nawet mr贸wka nie mog艂a si臋 przez nie przecisn膮膰, kiedy ju偶 zostan膮 zamkni臋te. Kowal biedzi艂 si臋 jaki艣 czas aby solidnie wykona膰 to zadanie. W ko艅cu uzna艂, 偶e drzwi spe艂niaj膮 wymogi o jakich m贸wi艂 Hans. M艂ynarz te偶 by艂 zadowolony. Co prawda du偶o go te 偶elazne drzwi kosztowa艂y, bo zap艂aci艂 za nie a偶 pi臋膰 work贸w bia艂ej, delikatnej m膮ki zmielonej z dorodnych ziaren pszenicy, ale nie 偶a艂owa艂. Miejscowy murator wmurowa艂 je w miejsce starych drewnianych i loch wygl膮da艂 teraz imponuj膮co. Ludzie dziwili si臋 po co taki wydatek, skoro w lochu opr贸cz zwyk艂ej d臋bowej beczki, gdzie by艂 zapas wina na d艂ugie zimowe wieczory kiedy potok zamarza艂 i m艂yn by艂 nieczynny nie by艂o niczego innego. Zacz臋li domy艣la膰, 偶e m艂ynarz znalaz艂 jaki艣 skarb i tak go strze偶e. Pytali si臋, ale on tylko si臋 u艣miecha艂 i milcza艂 jak zakl臋ty. Kiedy dzie艂o by艂o gotowe, zacz膮艂 wypatrywa膰 stosownej okazji by porozmawia膰 z diab艂em. Mia艂o to wygl膮da膰 na zupe艂ny przypadek. Nie musia艂 d艂ugo czeka膰. Ten piekielny pomiot stale kr臋ci艂 si臋 po wiosce kombinuj膮c jak tu jeszcze ludziom dokuczy膰. Kiedy艣 m艂ynarz zobaczy艂 go i zawo艂a艂:
Diable, diable, je艣li chcesz
Mo偶esz moj膮 dusz臋 mie膰!
Kt贸ry diabe艂 nie zareagowa艂by na tak膮 perspektyw臋. Przybieg艂 co pr臋dzej do Hansa tupi膮c swoimi ko艅skimi kopytami po wiejskim trakcie i strasz膮c dzieci bawi膮ce si臋 przy swoich cha艂upach. A co chcia艂by艣 za swoj膮 dusz臋? Niewiele. Jak co roku latem, nasz potok zrobi艂 si臋 ca艂kiem ma艂y. Ju偶 nie ma si艂y obraca膰 ko艂em m艂y艅skim a ludzie potrzebuj膮 m膮ki. P贸ki nie nadejdzie jesie艅 a z ni膮 deszcze, ty b臋dziesz kr臋ci艂 tym ko艂em a jak potok znowu nabierze du偶o wody i twoja pomoc nie b臋dzie ju偶 potrzebna, to zapisz臋 ci moj膮 dusz臋. Diabe艂 ucieszy艂 si臋. Hans by艂 ju偶 stary a wi臋c nie b臋dzie d艂ugo czeka艂 na zap艂at臋 za swoj膮 prac臋. W piekle czeka na niego uznanie i pochwa艂a za pozyskanie jeszcze jednej duszy. Ochoczo, z diabelsk膮 si艂膮 zabra艂 si臋 do kr臋cenia ko艂em a偶 kamienie m艂y艅skie grza艂y si臋 od zawrotnej pr臋dko艣ci, z kt贸r膮 przysz艂o si臋 im obraca膰. M膮ka wychodzi艂a spod nich drobniutka i bielute艅ka. Jeszcze nigdy nie by艂a tak dobra jak teraz. Ludzie byli zadowoleni i chwalili Hansa, a stary m艂ynarz chodzi艂 dumny jak paw wcale nie przejmuj膮c si臋 udzielon膮 diab艂u obietnic膮. Zbli偶a艂a si臋 jesie艅 a z ni膮 deszcze. Potok powoli nabiera艂 wody a Hans zacz膮艂 wieczorami wychodzi膰 z domu. Bra艂 ze sob膮 smolne 艂uczywo, chodzi艂 do lochu gdzie sta艂a beczka z winem i powoli popija艂 sobie po 艂yczku tego s艂odkiego trunku. Diabe艂, bardzo ciekawy co te偶 jego przysz艂a ofiara robi w lochu zajrza艂 tam raz, zajrza艂 drugi i pozazdro艣ci艂 Hansowi przyjemno艣ci, ale m艂ynarz nie chcia艂 go cz臋stowa膰 winem. Takiej umowy mi臋dzy nami nie by艂o, kwitowa艂 i pi艂 sam. Pewnego dnia tak si臋 upi艂, 偶e zapomnia艂 zamkn膮膰 za sob膮 drzwi do lochu. Zataczaj膮c si臋 wyszed艂 z niego i uda艂 si臋 na spoczynek. Diabe艂, kt贸ry siedzia艂 na stoku pobliskiej g贸ry i sm臋tnie spogl膮da艂 na loch, wci膮gaj膮c zapach trunku w swoje diabelskie p艂uca, wpad艂 do 艣rodka i zacz膮艂 raczy膰 si臋 winem. Raczy艂 si臋 tak obficie, 偶e w ko艅cu usn膮艂 na ziemi, trzymaj膮c nie dopity kubek w swojej diabelskiej 艂apie. Na ten moment czeka艂 Hans, kt贸ry tylko udawa艂 pianego. Cichutko podszed艂 do 偶elaznych drzwi lochu, zamkn膮艂 je na klucz i dodatkowo zabezpieczy艂 grub膮, 偶elazn膮 sztab膮, na kt贸rej zawiesi艂 ogromn膮 k艂贸dk臋. Kiedy na drugi dzie艅 diabe艂 obudzi艂 si臋, zasta艂 drzwi zamkni臋te. Szarpa艂 je, dar艂 kamienne 艣ciany diabelskimi pazurami a偶 ca艂kowicie je sobie st臋pi艂, wy艂 g艂o艣niej ni偶 wataha g艂odnych wilk贸w w G贸rach Sowich. Nie m贸g艂 wydosta膰 si臋 na zewn膮trz.
Stary Hans umar艂 po kilku latach i poszed艂 do nieba. Po nim pomar艂y jego dzieci i wnuki a diabe艂 siedzia艂 w zamkni臋ciu i nikomu ju偶 nie dokucza艂. Po wielu latach m艂yn zosta艂 rozebrany. Na jego miejscu wybudowano fabryk臋, pod kt贸r膮 znalaz艂 si臋 loch z siedz膮cym w nim diab艂em. W ko艅cu i fabryka zosta艂a zamkni臋ta a diabe艂 siedzia艂 dalej przy pustej beczce po winie. Po wielu kolejnych latach jeden z mieszka艅c贸w pobliskich Pieszyc postanowi艂 utworzy膰 w pofabrycznych budynkach muzeum. Chodz膮c po opuszczonych pomieszczeniach ujrza艂 nagle zardzewia艂e, zamkni臋te drzwi. Poprosi艂 艣lusarzy aby mu je otworzyli. Kiedy po odci臋ciu k艂贸dki i otworzeniu zamka, pi臋ciu ch艂op贸w z ogromnym wysi艂kiem, przy akompaniamencie straszliwego zgrzytu starego 偶elastwa otworzy艂o te drzwi, ze 艣rodka , z diabelskim chichotem wyskoczy艂 diabe艂. Dwoma susami dopad艂 do 鈥濻moczej Jamy鈥, kt贸ra znajduje si臋 pod szczytem g贸ry nad muzeum i znikn膮艂 w jej przepastnej g艂臋bi, si臋gaj膮cej prawie do samego piek艂a. Kiedy przy艣wiecaj膮c sobie latarkami weszli do wn臋trza lochu, zobaczyli, 偶e ca艂e jego 艣ciany podrapane s膮 diabelskimi pazurami. W powietrzu unosi艂 si臋 dusz膮cy zapach smo艂y i siarki wi臋c co pr臋dszej opu艣cili to ponure miejsce. Dzisiaj mo偶na swobodnie wchodzi膰 do jego 艣rodka , gdzie le偶膮 jeszcze zmursza艂e klepki z rozeschni臋tej beczki po winie. Nikomu jednak nie radz臋. Diabe艂 mo偶e powr贸ci膰 by porwa膰 dusz臋 kogo艣 ciekawskiego w zamian za obiecan膮 mu przed laty dusz臋 m艂ynarza Hansa.
~Zdzis艂aw Maciejewski